Czasem stajemy przed wyborem. Życie w bajkowym kłamstwie lub szara, boląca prawda. Nie ma wtedy dobrej decyzji, jest tylko zła i gorsza. Mnie też kiedyś postawili przed wyborem. Zgładź lub zostań zgładzonym. Nienawidź lub niech twoje słowo stanie się bezwartościowym śmieciem, rzuconym na wiatr. Zostaniesz sama bez oparcia, bez życzliwej duszy która schowa twoją miłość bezpiecznie w swym sercu. Decyzja na całe życie. Nieodwołalna i tak bezlitosna. Jednak nie uciekasz przed nią. Przesz przed siebie w nieznane, jak najdalej, jak najszybciej i próbując nie zaliczyć wielu upadków na twardą, martwą ziemię. Stojąc nad przepaścią i patrząc w dół nie wołasz o pomoc. Wołasz o śmierć. Nie pragniesz zrozumienia, nie pragniesz zbawienia. Chcesz znaleźć się między tymi białymi, puszystymi obłokami. Latać. Badać. Szukać. Znajdować. Być wolną.- Napisałam na ostatniej stronie pamiętnika. Sześćdziesięcioro kartkowy zeszyt spoczywał bezpiecznie w mojej dłoni. Wyciągnęłam zapalniczkę z kieszeni moich spodni. Rozbłysł złoto-pomarańczowy płomień. Po chwili popioły z zeszytu porwał wiatr, niosąc moja historię dalej w nieznane. Zamknęłam oczy kryjąc zieleń moich tęczówek. Czułam jak oddech nieba porusza mymi krótkimi różowymi włosami. Odwróciłam się i zrobiłam pierwszy krok, zostawiając za sobą miasto zwane Konohą. Potykając się dotarłam do pierwszego drzewa. Oparłam się o nie. Spod zamkniętych powiek poleciała łza. Płynęła swobodnie po bladej zmęczonej twarzy. Skapnęła na zieloną trawę w którą natychmiast wsiąkła. Zacisnęłam pięści i podniosłam głowę w górę. Z odwagą zaczęłam stawiać następne kroki by po chwili zniknąć w gęstwinie lasu. Szłam zastanawiając się czemu do tego doszło. Czy to ja zawiniłam, ponieważ kochałam. Czy to oni zawinili że nie zatrzymali katastrofy. Zanim on dotarł do mnie. Spojrzałam za siebie, przypominając sobie szary nagrobek ostatniej uczciwej osoby która mnie rozumiała. Nienawidziłam uczucia które we mnie płonęło. Nienawidziłam osoby która zgarnęła mnie dla siebie a później zostawiła na pastwę losu bym błądziła po omacku szukając szczęścia które było nie osiągalne. Szłam by spojrzeć w oczy osoby dla której kiedyś zrobiłabym wszystko. Tylko by wyznać całą prawdę. Nie chciałam by zareagował na moje słowa smutkiem czy złością, chciałam po prostu zginać z jego ręki. Rozpłynąć się ostatni raz w jego ramionach i pofrunąć do chmur. Patrząc w jego oschłe oczy umierać bez cienia zawahania. Spojrzałam na swoje dłonie zaznaczone bliznami, po ciężkich walkach które stoczyłam w ciągu tych dziesięciu lat. Naciągnęłam rękawiczki zakrywając moja przeszłość. Droga ciągnęła się w nieskończoność. Minęła noc, minął dzień, a ja szłam. Nie robiłam postojów. Nie chciałam przedłużać tego co nieuniknione. W końcu stanęłam na polance, uśmiech zawitał na mych ustach. Teraz wystarczyło wypowiedzieć parę słów. Moje nogi ugięły się i upadłam na kolana.
- Nie żyją.- wyszeptałam do osoby stojącej w cieniu drzew. - Wszyscy nie żyją. - Usłyszałam że biegnie w moją stronę. Czekałam na zimną stal która przetnie moje ciało. Jednak wybawienie nie następowało. Podniosłam wzrok, przed moją twarzą znajdował się czubek katany.
- Czemu się nie bronisz? - usłyszałam jego głos.
- A po co? - zapytałam, zagryzłam wargę. Poczułam metaliczny posmak krwi. Zacisnęłam pięści. Nie mogłam się poddać i zacząć płakać. Stojąc przed nim nie mogłam sobie na to pozwolić. Obiecałam mu to kiedyś. Chodź on o tej obietnicy nie wiedział to miałam zamiar dotrzymać ją choćby dla samej siebie. - Po co mam przedłużać swe nędzne życie? Po co mam się bronic przed nie uniknionym?
- Nie poznaję cię.
- Wszyscy umarli razem z nim. Zostałam ja. Sama wśród żywych trupów. Proszę zabij i mnie. - moje włosy opadły zakrywając mi twarz przed jego wzrokiem. Poczułam że coś podnosi moją głowę do góry. Ujrzałam jego czarne oczy z których nie mogłam nigdy niczego wyczytać. I tym razem było tak samo. Wpatrywał się we mnie intensywnie a ja czekałam aż to się skończy.
- Nie zabiję cię. - powiedział spokojnie. Moje serce zabiło szybciej ze strachu.
- Błagam, zabij.- wyrzuciłam z siebie. To nie mogło się tak skończyć. Czemu i on musi być taki.
- Nie. - powiedział oschle podnosząc odrobinę głos.- To moje ostatnie słowo. A teraz odejdź, nie mam czasu na głupoty.- mój świat legł w gruzach. Patrzyłam jak oddala się, moje nogi działały same. Wstałam i pobiegłam w jego stronę. Zarzuciłam ramionami i opadłam na jego plecy, przytulając się do niego.
- Zabij. - wyszeptałam i osunęłam się na ziemię tracąc przytomność.
Z bólem uniosłam powieki i ujrzałam pokój oblany w czerni. Nie umiałam powiedzieć co się w nim znajduje, widziałam tylko zarys jakiejś szafy czy czegoś dużego i jakieś inne mniejsze meble. Podniosłam się i usiadłam na materacu łóżka na którym ktoś musiał mnie położyć. Wtedy coś w rogu pokoju poruszyło się. Spojrzałam zlękniona w tamta stronę. Ktoś zapalił światło, przymrużyłam oczy. Moje serce zaczęło bić szybciej. Przetarłam oczy.
- Ja śnię, prawda? - zapytałam osób które właśnie stały przede mną.- On mnie jednak zabił.- podsumowałam i uśmiechnęłam się.
- Nie mógł bym cię zabić. - powiedziała postać z czarnymi włosami. Zamarłam. Spojrzałam na swoje dłonie w rękawiczkach. Ściągnęłam jedną. Na dłoni nadal miałam blizny trwały symbol mojego istnienia. Zachłysnęłam się z oczy poleciały mi łzy. Opadłam na łóżko. Poczułam że ktoś mnie obejmuje. Ciepło rozpłynęło się po moim ciele docierając głębiej niż kto inny. Wtuliłam się ufnie i zasnęłam w ramionach osoby która miała nie żyć.
Biegnę, dookoła spoglądają na mnie czarne postacie martwych drzew. Przede mną pojawia się krawędź klifu. Spadam lecę w dół. Rozkładam białe skrzydła. Szybuje między obłokami. Podmuch wiatru rozwiewa moje myśli. Otwieram usta w niedowierzaniu. Ostatni ruch i upadek w dół. Podnoszę głowę. Widzę nagrobek. Szary anioł pochyła się w ukłonie przed największym bohaterem który stąpał po tej okrutnej bezlitosnej ziemi. Podchodzę bliżej. Ręka ściera kusz z tak znanego mi napisu...
Naruto Uzumaki
Oddał życie w walce o lepsze jutro.
Pusta w środku. Wzgardzona przez los. Słaba jak jeszcze nigdy upadam na kolana. Dłonie chowają twarz. Z oczu płyną łzy...
Łapczywie chwytałam powietrze. To był sen czy rzeczywistość. To przeszłość czy przyszłość. Lekcja czy przestroga. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Przez okno do pokoju wlatywały słabe promienie słońca. Wstałam i podeszłam do drzwi. Nacisnęłam klamkę i znalazłam się na zewnątrz. Korytarz ciągnął się w prawo i lewo. Naprzeciwko znajdowały się następne drzwi. Zapukałam w nie. Uchyliły się a w nich ujrzałam blond czuprynę. Potrząsnęłam głową. Usłyszałam westchnienie. Spojrzałam w jego błękitne tęczówki.
- Ale przecież ty nie żyjesz. - wyszeptałam zrozpaczona. Poczułam jak mnie obejmuje. Wyrwałam się, chyba go zaskoczyłam tym. Po jego policzkach płynęły łzy. - Nie wierzę. Ja... - obróciłam się i chciałam pobiec ale coś mnie zatrzymało. Na moim nadgarstku zacisnęła się zimna dłoń. Spojrzałam na nią. Przeniosłam wzrok wyżej na sprawce. Jego czarne tęczówki wpatrywały się we mnie intensywnie. Próbowałam się wyrwać ale nie dałam rady. Opadłam na ziemię zmęczona i przytłoczona sytuacją.
- Nie myślałem że jesteś aż tak słaba. - usłyszałam zimny ton jego głosu. Zacisnęłam pięści, nie byłam słaba. Walczyłam co dnia. Walczyłam dla lepszego jutra które było co prawda tylko nieosiągalnym marzeniem. Nie byłam nigdy słaba i chciałam by to ujrzał. Z małą trudnością ale wstałam, wytarłam jedną samotną łzę która przemierzała mój policzek.
- Nigdy nie byłam słaba. - powiedziałam pewnie. Usłyszałam jak prychnął.
- Coś innego przed chwila widziałem. - Pięść powędrowała w stronę ściany. Budynek zatrząsł się a w ścianie pojawiła się wielka dziura. Patrzyłam ze złością na Sasuke. Ten tylko się głupio uśmiechał.
- To ty jesteś słaby.- widziałam jak zdziwiły go moje słowa.
- Niby czemu? - Naruto wciągnął głośno powietrze i zrobił krok w tył przeczuwając co się stanie.
- Popatrz prawdzie w oczy. Od zawsze uciekałeś od wszystkiego. Stałeś się marionetką bo tak było wygodniej. - Sasuke zacisnął pięści. - Nie jesteś nic wart. - powiedziałam pewna siebie i swojego osądu. Wtedy się zaczęło. W jego oczach zabłysnął Sharingan. Założyłam rękawiczkę którą wcześniej zdjęłam. Nagle między nami znalazł się blondwłosy przyjaciel.
- To nie czas na walkę. - powiedział głosem bez emocji. Przeraziłam się, opuściłam dłoń która była już w połowie ruchu. - Chodźcie za mną. - przeszedł obok mnie obojętnie i zniknął za załomem korytarza. Spojrzałam niepewnie w czarne oczy Sasuke. Ten tylko westchnął i ruszył za Naruto. Wiele sprzecznych emocji buzowało we mnie. Nie umiałam zrozumieć całej sytuacji. Moje nogi same podjęły wędrówkę. Nagle znalazłam się w dobrze oświetlonym pomieszczeniu zwanym kuchnią. Blondyn siedział przy stole opierając na nim złączone dłonie. Sasuke kręcił się przy lodówce czegoś szukając.
- Wiesz kiedy reszta wraca? - zapytał Natuto, czarnowłosy pokręcił głową.
- Powinni wrócić za tydzień ale nigdy nic nie wiadomo. - Naruto zapatrzył się w przestrzeń.
- Co tu się wyprawia? - zapytałam cicho lecz oni chyba mnie nie słyszeli. Sasuke trzymając kubek z jakimś napojem usiadł na krześle w kącie i zapatrzył się w widoki za oknem. Stałam tam i czułam się taka obca. - CO TU DO CHOLERY SIĘ DZIEJE! - wrzasnęłam uderzając przy tym w stół który zatrzeszczał i rozpadł się na dwie części. Naruto popatrzył na mnie nieobecnym wzrokiem. Zamrugał i zdziwił się jakby dopiero co mnie zauważył. Sasuke upił łyk z kubka, dalej patrzył w dal. Poczułam że do oczu napływają mi łzy. Nie chciałam tego, nie chciałam dalej płakać. Przyszłam tu by zaznać śmierci a odnajduje przyjaciela który został uznany za zmarłego. Wybiegłam z pomieszczenia. Biegłam nie wiedząc dokąd zmierzam. Usłyszał że ktoś mnie woła, nie zatrzymałam się. Nagle poczułam że silne ramiona obejmują mnie w tali i przyciskają do umięśnionego torsu. Opadłam z sił. Osunęłabym się na ziemie gdyby nie osoba która nadal nie wypuszczała mnie z objęć.
- Wysłuchaj go. - powiedział lodowaty ton. Pokręciłam głową, nie chciałam.
- Przyszłam tu by to skończyć. Jeśli nie chcesz mi pomóc to trudno ale przynajmniej mi nie przeszkadzaj. - powiedziałam i próbowałam się wyrwać jednak nie dałam rady.
- Ja nie mogłem tam wrócić. - usłyszałam załamany głos. - Widziałem ich codzienne cierpienie. Widziałem jak się zmieniali. Widziałem wędrówki w stronę cmentarza. Widziałem ich łzy. Twoje też widziałem, cierpiałem. Podczas tej ostatniej misji spotkałem Sasuke. Poprosiłem go o to co ty dziś. - zamurowało mnie. Patrzyłam w dal, w ciemny korytarz który jeszcze niedawno chciałam wbiec. Myślałam nad słowami blondyna. - Lecz ten debil się nie zgodził. Zaproponował bym się do niego dołączył. Nie zastanawiałem się tylko poszedłem za nim. On też się zmienił, wiesz? - poczułam że się trzęsę ale nic na to nie mogłam zrobić. Zamknęłam oczy, poczułam że moje nogi odrywają się od podłogi. Wtuliłam się w Sasuke. Po chwili znalazłam się na jakimś łóżku. Otworzyłam oczy, usłyszałam zatrzaskujące się drzwi i cichą rozmowę moich znajomych. Wytarłam łzy które wypłynęły z moich oczu. Usiadłam na łóżku, wtedy drzwi do mojego pokoju stanęły otworem a w nich pojawił się blondyn. Ukucnął przy mnie i popatrzył w oczy.
- Nie chciałem cię opuszczać. Nienawidzę się za to. - wyszeptał lecz te słowa do mnie nie chciały dotrzeć. Jak on może coś takiego mówić. Jak może po tym wszystkim tak swobodnie o tym mówić.
- Nie tylko mnie zostawiłeś. Wiesz Hinata bardzo cierpiała. - Spuścił wzrok. - Nie tylko ona. Myślisz że widziałeś jak oni cierpieli? Gówno widziałeś. Gdy ciebie zabrakło stali się trupami. A ja nic nie mogłam zrobić nawet będąc tą pieprzoną Hokage. Nic, słyszysz nic! Oni umierali na moich oczach. Ja też siebie znienawidziłam ale przez to że nie dałam sobie rady. Jednak byłam przy nich. Słuchałam ich szlochów. Zawsze byłam gdy mnie potrzebowali.
- To czemu i ty ich opuściłaś? - usłyszałam smutne pytanie.
- Bo straciłam w ich oczach.
Stoję nad grobem przyjaciela, ktoś podchodzi, przytulam się do niego, szukając zrozumienia i tego ciepła.
Siedzę za biurkiem, widzę jego zielone tęczówki.
Kuchni, ramiona oplatają moją talię. Usta całują moją szyję.
Sypialnia, nasze ciała splecione w namiętnym tańcu.
Biuro, zaciśnięte powieki i niedowierzanie, wrzaski, jest coraz bliżej. Czemu? Pytanie na które nie mogę znaleźć odpowiedzi. Widzę jego zielone oczy a w nich tylko nienawiść. Podnoszę rękę do ataku jednak ta opada bezwładnie. Palce dotykają moich ust a spod powiek wypływają pierwsze łzy. Nie mogę go skrzywdzić. Przecież ja go kocham.
- Pokochałam potwora który zniszczył ich życie do końca. Te spojrzenia i wyrzuty sumienia. Nie potrafię tak żyć. - Poczułam jak Naruto przytula się do mnie. Z mojej piersi wyrwał się szloch. Chłopak delikatnie głaskał mnie po włosach a ja wypłakiwałam się w jego koszulkę. Nie czułam się tak dobrze już od dawna.
Nazajutrz obudziłam się i nie dowierzałam w swoje szczęście. Zerwałam się szybko z łóżka i pognałam do kuchni. O parapet opierał się Sasuke.
- Witam naszą małą beksę. - powiedział.
- Witam naszego tchórza. - uśmiechnęłam się i podeszłam do lodówki. Otworzyłam drzwiczki gdy nagle znów ktoś je zamknął. Popatrzyłam ze złością na sprawce który stał obok z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- I to jest niepodważalny dowód na to że cofasz się w rozwoju. - odparłam spokojnie i otworzyłam lodówkę, wyjęłam z jej masło i jakąś szynkę, którą po namyśle wyrzuciłam.
- Ej co ty robisz?- usłyszałam głos zbulwersowanego Sasuke.
- Była zielona.
- Nie prawda.
- Prawda. - szybko zrobiłam kanapki i usiadłam przy stole.
- Słyszałem wczoraj jak opowiadałaś historię Naruto. - zachłysnęłam się i zaczęłam kasłać. - Nie myślałem że będziesz miałaś kogoś.
- Wybacz ale nie jesteś pępkiem świata. To co kiedyś do ciebie czułam było tylko dziecięcym zauroczeniem. - wzruszyłam ramionami. Wstałam od stołu chciałam wyjść lecz nasunęło mi się jeszcze jedno. - Kochałam cię tak długo. -powiedziałam i wyszłam zostawiając go z niedopitą kawą.
Minął tydzień. Leżałam na polance niedaleko naszej kryjówki patrząc na nocne niebo. W dłoni ściskałam jedyna pamiątkę jaka została mi po życiu w Konoha. Nie umiałam zapomnieć. Radzili mi bym odpuściła, nie wracała lecz ja wiem że i oni czasem nad tym myślą. Też tęsknią, ukrywają to przed sobą ale tęsknią. Zerwałam się na równe nogi i pognałam w tylko sobie znaną stronę. Naciągnęłam mocniej kaptur na głowę i przeskoczyłam na drugą stronę muru. Rozejrzałam się czy nikt mnie nie widział. Wioska na szczęście spała. Powolnym tempem skierowałam się w stronę najważniejszego budynku. Czułam się nieswojo w tym miejscy. Zerknęłam na kamienną twarz mojej mentorki a zarazem osoby którą kochałam jak matkę. Ona pewnie nie pochwalałaby tego co teraz robię. Jednak i ona mnie opuściła. W oknie biura świeciło się światło. Nagle pojawił się w nim zarys drobnej postaci. Mając nadzieję że się nie mylę, ruszyłam do jej biura. Stałam przed drzwiami bojąc się zapukać. Serce biło mi niemiłosiernie szybko. Podniosłam dłoń gdy nagle drzwi stanęły otworem a w nich pojawiła się postać której się nie spodziewałam.
- Ty idiotko co ty tu robisz? - wyszeptał ze złością zatrzaskując drzwi. - Większość osób zabiłaby cię gdyby cię ujrzała.
- Sasuke... - wyszeptałam zdruzgotana, przetarłam oczy. Nadal tam stał. Nieźle wkurzony Sasuke. Nagle coś do mnie dotarło. - Zaraz a niby co ty tu robisz?
- Nie twoja sprawa. - odbił piłeczkę.
- A właśnie że moja. - westchnął, złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę wyjścia.
- Puść mnie. - wysyczałam w jego stronę.
- Nie.
- Niby czemu nie chcesz bym umarła. Kiedyś nie zastanawiałbyś się ani chwili! - wykrzyknęłam. Zatrzymał się. Nagle znalazłam się przed nim. Ściskał mnie za ramiona i delikatnie pochylał patrząc mi w oczy.
- Bo kiedyś byłem zaślepionym tchórzem. Bałem się spojrzeć w przyszłość. Nienawiść która kierowała mną była z jednej strony wybawieniem a z drugiej największym upadkiem. Nie rozumiałem tego. Byłem młody i głupi.
- Nadal jesteś głupi. - wyszeptałam lecz on zignorował moje słowa.
- Gdy zobaczyłem cię wtedy na tej polanie, nie rozumiałem co się ze mną dzieje, chciałem... - wtedy zawyła syrena alarmująca o niebezpieczeństwie. Sasuke spojrzał na mnie ze strachem. Uśmiechnęłam się, nagle moje nogi straciły grunt a ja poczułam że lecę. Znajdowałam się w objęciach czarnowłosego.
- Zostaw mnie! - krzyczałam do niego.
- Nigdy w życiu! - usłyszałam odpowiedź i ujrzałam jego tryumfalny uśmiech. Serce zabiło mi szybciej, obejrzałam się w tył. Za nami powoli znikała Konoha. Słońce właśnie wschodziło gdy stanęliśmy przed naszą kryjówką. Sasuke postawił mnie na ziemi, spuściłam głowę nie chcąc patrzeć w jego zimne, czarne oczy.
- Twoja śmierć nic nie zmieni w Konoha a za to przyczyni się do smutku następnych osób. - Nie patrząc na niego skierowałam się do swojego pokoju. Nie mogłam spać, kręciłam się w łóżku myśląc nad sensem swojego życia i słowami przyjaciela. Miał rację ja niczego nie zmienię lecz jest osoba która może to zrobić. Szybko pobiegłam do kuchni gdzie napotkałam Naruto.
- Jakie było twoje marzenie? - zapytałam z nadzieją. On popatrzył na mnie ze smutkiem.
- Marzenia się nie spełniają.
- Jakie było twoje największe marzenie? Ja je pamiętam, pamiętam jak się z ciebie śmieli a ty dalej gnałeś w jego stronę. To ty zmieniłeś nas wszystkich. To ty sprawiłeś że uwierzyliśmy w siebie i swoją moc. Zawsze trzymaliśmy się razem ale to ty byłeś tym który nas naprawdę łączył. Bez ciebie rozpadliśmy się. Zapomnieliśmy co jest naprawdę ważne. Proszę cię, - upadłam na kolana, spuściłam głowę. - błagam cię pomóż im znów uwierzyć w siebie. - oczekiwałam aż coś powie lecz on milczał.
- Naruto. - usłyszałam męski głos - Ja też uważam że nadszedł już czas byś tam wrócił. - Podniosłam głowę i spojrzałam w stronę wejścia gdzie stał Sasuke. Uśmiechnęłam się do niego. Naruto przenosił wzrok ze mnie na czarnowłosego. Nagle poderwał się ze swoim sławnym uśmiechem którego mi tak brakowało.
- Macie rację, co ja w ogóle sobie wyobrażałem. Dzięki Saske za pomoc ale teraz muszę poradzić sobie sam. - Wybiegł z kuchni. Zaczęłam się śmiać. Czułam się jakby z mego serca spadł wielki ciężar. Sasuke patrzył na mnie jak na idiotkę ale i mu w końcu udzielił się mój śmiech. Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Moje serce zabiło szybciej na ten widok, poczułam jak policzki robią mi się czerwone. Przestałam się śmiać.
- Wiesz, chciałabym się dowiedzieć co miałeś zamiar powiedzieć mi w Konoha. - Z twarzy czarnowłosego zniknął uśmiech, podszedł do mnie i uklęknął obok. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć lecz zaraz je zamknął. Zamyślił się, czekałam cierpliwie. Westchnął, ruchem ręki odgarnął mi włosy wkładając je za ucho.
- Wiesz jak zrozumiałem jakim jestem dupkiem, często śledziłem was na misjach. Przeważnie Naruto lecz pewnego razu byliście razem. Gdy cię ujrzałem, nigdy czegoś takiego nie czułem, nie rozumiałem tego. Nie umiałem zapomnieć o tobie. Chodziłem na każda misję z tobą, stawałaś się coraz silniejsza i... i piękniejsza. Wtedy jak wysłałaś list nie umiałem przejść obok niego obojętnie, już wtedy byłaś wszystkim. Na polanie chciałem porwać cię w ramiona i zabrać jak najdalej od tego wszystkiego. Myślałem że oszaleje jak dowiedziałem się o twoim planie. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, wybacz. - wstał, i odwrócił się w stronę drzwi z zamiarem wyjścia. Złapałam go za nadgarstek i zatrzymałam. Poczułam jak z oczu lecą mi łzy. Spojrzał na mnie, przeraził się. Wstałam powoli, niezgrabnie, czułam jakbym miała nogi z waty. Czułam jego intensywne spojrzenie na sobie. Podniosłam rękę i uderzyłam go w policzek. Jego głowa odskoczyła i pojawił się czerwony ślad. A potem, wtuliłam się w niego. Poczułam jak obejmuje mnie w tali i kładzie brodę na czubku mojej głowy. Nie wiem ile tak staliśmy. Dopiero wbiegający Naruto sprawił że odskoczyłam od chłopaka. Wytarłam szybko łzy i uśmiechnęłam się do blondyna który stał z głupią miną. Potrząsnął głową.
- Sasuke a jak tam po za tym twoja misja u Hinaty? Udało się? - czarnowłosy kiwnął głową, nie spuszczał ze mnie wzroku. - To super! Nie mogę się doczekać aż ją zobaczę.
- To może leć już. Nie ma co tego odkładać. - powiedziałam.
- Masz rację Sakurka, to idziemy! - wykrzyknął szczęśliwy jednak ja właśnie coś zrozumiałam, popatrzyłam smutno na niego nie wiedząc jak mu o tym powiedzieć.
- Ona nie może tam iść. - usłyszeliśmy głos Sasuke. - Ludzie w wiosce jej nienawidzą.- Naruto spuścił głowę smutny. Zrobiło mi się go żal.
- Pójdę tam. - powiedziałam pewna siebie.
- Nigdzie nie pójdziesz! - wrzasnął Sasuke, odwrócił mnie tak bym spojrzała mu w oczy. - Nie puszcze cię tam. Rozumiesz?
- On ma rację. Zostaniesz tu. - usłyszałam wypowiedź blondyna. - A ty Sasuke masz jej pilnować! A niech się dowiem że spadł jej jeden włos z głowy! - I tyle go widzieliśmy. Patrzyłam w czarne oczy Sasuke zapominając o całym świecie. Moje serce wariowało a w brzuchu pojawiły się dawno zaginione motyle. Był tak blisko. Delikatnie przejechał opuszkami palców po moim policzku.
- Jesteś taka delikatna. - powiedział jakby do siebie. Przejechałam językiem po zeschniętych wargach. On zauważył ten ruch, patrzył się na moje usta. Nagle poczułam jego wargi na swoich. Westchnęłam cicho i oddałam pocałunek. Przymknęłam powieki. Pocałunki były delikatne ale tak wyraźne. Gdy odsunął się kawałek poczułam że brakuje mi tlenu. Ujrzałam jego zadziorny uśmiech. Nie umiałam się opanować. Stanęłam na palcach by znów posmakować jego ust. Zarzuciłam ręce na jego szyję. Jedna z jego rąk znalazła się na moim karku a druga na tali przyciągając mnie bliżej do niego. Mogłabym stać tak wieczność. Wtedy usłyszałam odgłos upadku i dwa głośne śmiechy. Spojrzałam w stronę drzwi. W nich ujrzałam dwóch chłopaków, pomarańczowowłosego i białowłosego. Patrzyli oni na podłogę gdzie zwijała się czerwonowłosa dziewczyna.
- Co ty robisz Karin? - zapytał Sasuke, obejmując mnie od tyłu w tali.
- Nie było nas dwa tygodnie a tu takie zmiany. - powiedział śmiejący się chłopak. Sasuke zmierzył go wzrokiem. Czerwonowłosa podniosła się z podłogi i otrzepała kurz ze swojego skąpego stroju. Spojrzała na mnie z nienawiścią.
- Odwal się od mojego Sasuke! - wykrzyczała wściekła. Poczułam jak czarnowłosy się napiął. Poczułam że wzrasta we mnie złość. Udałam że się zastanawiam.
- Po pierwsze chciałabym zauważyć że to on teraz mnie obejmuje. A po drugie nigdy w życiu, dziwko. - Sasuke najwyraźniej zdziwiły moje słowa tak jak resztę. Białowłosy otworzył usta. - Uważaj bo ci tam mucha wleci. - powiedziałam z uśmiechem. Wyplątałam się z objęć czarnowłosego. Gdy przechodziłam obok czerwonowłosej, widziałam jak zaciska pięść. Zaatakowała lecz ja byłam szybsza. Złapałam jej nadgarstek nie pozwalając na dokończenie ruchu. Pokręciłam głową i wyszłam z kuchni. Udałam się na polankę na której ostatnio polubiłam spędzać czas. Położyłam się na trawie i zapatrzyłam w chmury. Kiedyś Shikamaru zdradził mi jak je poprawnie oglądać. Nie jest to takie całkiem proste, trzeba mieć otwarte oczy i serce. Przed oczami pojawili mi się przyjaciele których tak bardzo mi brakowało. Hinata, Shika, Ino, Kiba i cała reszta. Zastanawiałam się czy Naruto da sobie radę. Wierzyłam w niego lecz niepewność nadal buszowała we mnie. Poczułam że ktoś wszedł na polankę.
- Myślisz o nim. - Spojrzałam w stronę z której nadchodził głos i ujrzałam czarnowłosego, który szedł powoli w moją stronę. Położył się obok mnie.
- Trochę. Wierzę w niego ale...
- Da sobie radę w końcu to Naruto. - te słowa postawiły mnie na duchu. Pochwyciłam jego spojrzenie. - Nie przejmuj się się słowami Karin.
- To ta czerwonowłosa. - kiwnął głową. - Spoko nawet bardzo jej nie słuchałam.
- To dobrze. - Oparłam się na łokciu i spojrzałam na niego z góry.
- A może liczyłeś że chodź trochę będę zazdrosna o nią, co? - usłyszałam jego szczery śmiech. Nagle popchnął mnie na plecy a sam oparł się na rękach tak że znalazłam się między nimi, bez drogi ucieczki. Pochylił się i skradł mi całusa. Uśmiechnął się z wyższością. Pokazałam mu język i zaczęłam się śmiać. Nagle do głowy wpadł mi pomysł. Zagryzłam wargę i... i zaczęłam go łaskotać. Teraz ja siedziałam na nim a on zwijał się ze śmiechu.
- Zostaw go ty wariatko! - usłyszeliśmy piszczący głos czerwonowłosej która zmierzała w naszą stronę. Zeszłam szybko z czarnowłosego i wstałam on stanął obok mnie. Karin zmierzała prosto na mnie. Popchnęła mnie a ja się zachwiałam i na pewno bym upadła gdyby nie Sasuke który mnie złapał w porę. Spojrzałam na jego twarz która wyrażała wściekłość jakiej jeszcze u niego nie widziałam.
- Co ty sobie wyobrażasz? -wrzasnął na nią.
- Sasuke, kochanie, - zaczęła lamentować dziewczyna. - przecież się kochamy. Czemu? Ja ci wybaczę tą zdradę tylko wróć do mnie.
- Co ty pieprzysz?! Ja ciebie kochać? Nigdy! - zrobiło mi się jej trochę szkoda. Położyłam dłoń na ramieniu chłopaka. Spojrzał na mnie a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Idę do swojego pokoju. - Minęłam beczącą "piękność" i udałam się do kryjówki. Gdy się tam znalazłam naszły mnie czarne scenariusze. Widziałam walczącego Naruto. Krwawiącą Ino. Zwłoki moich przyjaciół. Dym i szczątki wioski. Położyłam się na swoim łóżku z zamiarem krótkiej drzemki ale sen nie chciał przyjść za to moja wyobraźnia podsuwała coraz to gorsze obrazy. Przewracałam się z jednej strony na drugą w końcu zrezygnowałam i udałam się do kuchni. Przy stole siedział białowłosy i jego towarzysz.
- My się chyba jeszcze nie znamy.- powiedział białas - Suigetsu.
- Sakura.
- Ja jestem Jugo. - powiedział pomarańczowowłosy.
- Miło was poznać.
- To nam miło poznać w końcu osobę która podbiła serce z lodu. - powiedział Suigetsu. - To wielki wyczyn, wiesz o tym? - zaprzeczyłam - To już wiesz. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. Przypominał mi trochę Naruto. Nalałam w szklankę wody i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na parapecie i zapatrzyłam się w dal. Drzwi do mojego pokoju uchyliły się i do środka wślizgnął się czarnowłosy. Podszedł do mnie i objął. Zamknęłam oczy i na oślep znalazłam jego usta.
Minął miesiąc. Przez ten cały czas nie dostaliśmy żadnych informacji od narwanego blondyna. Okropnie się o niego bałam, nie zwierzałam się z moich obaw Sasuke ale wydawało mi się że on je dobrze zna. Nie raz budził mnie w nocy wyrywając z koszmarów. Czułam się przy nim bezpieczna. Drużyna z czerwonowłosa znów wyruszyła na misję zostawiając nas z Sasuke samych. Bardzo polubiłam Suigetsu i Jugo, nie raz siedzieliśmy razem przy sake wygłupiając się.
Leżałam właśnie z głową na kolanach czarnowłosego który bawił się moimi krótkimi różowymi włosami.
- Kocham twoje włosy. - wyszeptał i pochylił się złożyć pocałunek na moim czole. Wtedy naszą sielankę przerwało nawoływanie z dworu. Zerwałam się nerwowo, czarnowłosy nakazał mi zostać tutaj a sam zniknął za drzwiami. Nigdy nie była skłonna słuchać jego nakazów więc szybko wyszłam za nim. Moje tęczówki dostrzegły odział ANBU. Serce zabiło szybciej. Sasuke czytał jakiś zwój, zaśmiał się i spojrzał na mnie.
- Ty to się nie zmienisz, co nie? - pokręciłam głową. - To nawet dobrze, chodź, przeczytaj coś. - Podeszłam do niego i odebrałam zwój.
Kochani,
udało się!!! Nie wiecie jak się cieszę. Było ciężko nakłonić ich by uwierzyli, że nie jestem duchem. Szczególnie Hinate, która widząc mnie od razu mdlała. Zastanawiam się, czy nie jest chora. Nawet teraz siedzi obok cała czerwona. Ludzie znów się uśmiechają, co lepsze wyprawiamy w tym miesiącu festiwal. Pragnąłbym znów was zobaczyć. Sakura oni zrozumieli a twój dom nadal czeka tu na ciebie. Nie będę ciebie namawiać ale wiedź że wszyscy za tobą tęsknią. Ino nie raz nachodziła mnie bym wysłał ANBU za tobą. Ona jest straszna jak się wścieka. Na razie nikt nie wie gdzie się ukrywasz. I tak zostanie.
Poczułam jak po policzku spływają mi słone łzy.
- Matoł. - mruknął Sasuke i objął mnie. Widziałam szok który przeżyli posłańcy widząc nas razem.
- Sasuke, ja chcę wrócić.
- Wiem.
- Proszę...
- Nie musisz kończyć. Jeśli to sprawi że będziesz szczęśliwa to wskoczę za tobą w ogień.
- Dziękuje. - wyszeptałam.
Tydzień później przekraczaliśmy całą piątką progi Konohy. Bałam się, jednak gdy obok był Sasuke wiedziałam że nic złego nie może mnie spotkać. Nasi towarzysze dostali własne mieszkanko. A ja zaprosiłam czarnowłosego do siebie. Byłam szczęśliwa, najszczęśliwsza na świecie bo stojąc w objęciach ukochanego, za oknem widziałam uśmiech na twarzach ludzi.
- Ale przecież ty nie żyjesz. - wyszeptałam zrozpaczona. Poczułam jak mnie obejmuje. Wyrwałam się, chyba go zaskoczyłam tym. Po jego policzkach płynęły łzy. - Nie wierzę. Ja... - obróciłam się i chciałam pobiec ale coś mnie zatrzymało. Na moim nadgarstku zacisnęła się zimna dłoń. Spojrzałam na nią. Przeniosłam wzrok wyżej na sprawce. Jego czarne tęczówki wpatrywały się we mnie intensywnie. Próbowałam się wyrwać ale nie dałam rady. Opadłam na ziemię zmęczona i przytłoczona sytuacją.
- Nie myślałem że jesteś aż tak słaba. - usłyszałam zimny ton jego głosu. Zacisnęłam pięści, nie byłam słaba. Walczyłam co dnia. Walczyłam dla lepszego jutra które było co prawda tylko nieosiągalnym marzeniem. Nie byłam nigdy słaba i chciałam by to ujrzał. Z małą trudnością ale wstałam, wytarłam jedną samotną łzę która przemierzała mój policzek.
- Nigdy nie byłam słaba. - powiedziałam pewnie. Usłyszałam jak prychnął.
- Coś innego przed chwila widziałem. - Pięść powędrowała w stronę ściany. Budynek zatrząsł się a w ścianie pojawiła się wielka dziura. Patrzyłam ze złością na Sasuke. Ten tylko się głupio uśmiechał.
- To ty jesteś słaby.- widziałam jak zdziwiły go moje słowa.
- Niby czemu? - Naruto wciągnął głośno powietrze i zrobił krok w tył przeczuwając co się stanie.
- Popatrz prawdzie w oczy. Od zawsze uciekałeś od wszystkiego. Stałeś się marionetką bo tak było wygodniej. - Sasuke zacisnął pięści. - Nie jesteś nic wart. - powiedziałam pewna siebie i swojego osądu. Wtedy się zaczęło. W jego oczach zabłysnął Sharingan. Założyłam rękawiczkę którą wcześniej zdjęłam. Nagle między nami znalazł się blondwłosy przyjaciel.
- To nie czas na walkę. - powiedział głosem bez emocji. Przeraziłam się, opuściłam dłoń która była już w połowie ruchu. - Chodźcie za mną. - przeszedł obok mnie obojętnie i zniknął za załomem korytarza. Spojrzałam niepewnie w czarne oczy Sasuke. Ten tylko westchnął i ruszył za Naruto. Wiele sprzecznych emocji buzowało we mnie. Nie umiałam zrozumieć całej sytuacji. Moje nogi same podjęły wędrówkę. Nagle znalazłam się w dobrze oświetlonym pomieszczeniu zwanym kuchnią. Blondyn siedział przy stole opierając na nim złączone dłonie. Sasuke kręcił się przy lodówce czegoś szukając.
- Wiesz kiedy reszta wraca? - zapytał Natuto, czarnowłosy pokręcił głową.
- Powinni wrócić za tydzień ale nigdy nic nie wiadomo. - Naruto zapatrzył się w przestrzeń.
- Co tu się wyprawia? - zapytałam cicho lecz oni chyba mnie nie słyszeli. Sasuke trzymając kubek z jakimś napojem usiadł na krześle w kącie i zapatrzył się w widoki za oknem. Stałam tam i czułam się taka obca. - CO TU DO CHOLERY SIĘ DZIEJE! - wrzasnęłam uderzając przy tym w stół który zatrzeszczał i rozpadł się na dwie części. Naruto popatrzył na mnie nieobecnym wzrokiem. Zamrugał i zdziwił się jakby dopiero co mnie zauważył. Sasuke upił łyk z kubka, dalej patrzył w dal. Poczułam że do oczu napływają mi łzy. Nie chciałam tego, nie chciałam dalej płakać. Przyszłam tu by zaznać śmierci a odnajduje przyjaciela który został uznany za zmarłego. Wybiegłam z pomieszczenia. Biegłam nie wiedząc dokąd zmierzam. Usłyszał że ktoś mnie woła, nie zatrzymałam się. Nagle poczułam że silne ramiona obejmują mnie w tali i przyciskają do umięśnionego torsu. Opadłam z sił. Osunęłabym się na ziemie gdyby nie osoba która nadal nie wypuszczała mnie z objęć.
- Wysłuchaj go. - powiedział lodowaty ton. Pokręciłam głową, nie chciałam.
- Przyszłam tu by to skończyć. Jeśli nie chcesz mi pomóc to trudno ale przynajmniej mi nie przeszkadzaj. - powiedziałam i próbowałam się wyrwać jednak nie dałam rady.
- Ja nie mogłem tam wrócić. - usłyszałam załamany głos. - Widziałem ich codzienne cierpienie. Widziałem jak się zmieniali. Widziałem wędrówki w stronę cmentarza. Widziałem ich łzy. Twoje też widziałem, cierpiałem. Podczas tej ostatniej misji spotkałem Sasuke. Poprosiłem go o to co ty dziś. - zamurowało mnie. Patrzyłam w dal, w ciemny korytarz który jeszcze niedawno chciałam wbiec. Myślałam nad słowami blondyna. - Lecz ten debil się nie zgodził. Zaproponował bym się do niego dołączył. Nie zastanawiałem się tylko poszedłem za nim. On też się zmienił, wiesz? - poczułam że się trzęsę ale nic na to nie mogłam zrobić. Zamknęłam oczy, poczułam że moje nogi odrywają się od podłogi. Wtuliłam się w Sasuke. Po chwili znalazłam się na jakimś łóżku. Otworzyłam oczy, usłyszałam zatrzaskujące się drzwi i cichą rozmowę moich znajomych. Wytarłam łzy które wypłynęły z moich oczu. Usiadłam na łóżku, wtedy drzwi do mojego pokoju stanęły otworem a w nich pojawił się blondyn. Ukucnął przy mnie i popatrzył w oczy.
- Nie chciałem cię opuszczać. Nienawidzę się za to. - wyszeptał lecz te słowa do mnie nie chciały dotrzeć. Jak on może coś takiego mówić. Jak może po tym wszystkim tak swobodnie o tym mówić.
- Nie tylko mnie zostawiłeś. Wiesz Hinata bardzo cierpiała. - Spuścił wzrok. - Nie tylko ona. Myślisz że widziałeś jak oni cierpieli? Gówno widziałeś. Gdy ciebie zabrakło stali się trupami. A ja nic nie mogłam zrobić nawet będąc tą pieprzoną Hokage. Nic, słyszysz nic! Oni umierali na moich oczach. Ja też siebie znienawidziłam ale przez to że nie dałam sobie rady. Jednak byłam przy nich. Słuchałam ich szlochów. Zawsze byłam gdy mnie potrzebowali.
- To czemu i ty ich opuściłaś? - usłyszałam smutne pytanie.
- Bo straciłam w ich oczach.
Stoję nad grobem przyjaciela, ktoś podchodzi, przytulam się do niego, szukając zrozumienia i tego ciepła.
Siedzę za biurkiem, widzę jego zielone tęczówki.
Kuchni, ramiona oplatają moją talię. Usta całują moją szyję.
Sypialnia, nasze ciała splecione w namiętnym tańcu.
Biuro, zaciśnięte powieki i niedowierzanie, wrzaski, jest coraz bliżej. Czemu? Pytanie na które nie mogę znaleźć odpowiedzi. Widzę jego zielone oczy a w nich tylko nienawiść. Podnoszę rękę do ataku jednak ta opada bezwładnie. Palce dotykają moich ust a spod powiek wypływają pierwsze łzy. Nie mogę go skrzywdzić. Przecież ja go kocham.
- Pokochałam potwora który zniszczył ich życie do końca. Te spojrzenia i wyrzuty sumienia. Nie potrafię tak żyć. - Poczułam jak Naruto przytula się do mnie. Z mojej piersi wyrwał się szloch. Chłopak delikatnie głaskał mnie po włosach a ja wypłakiwałam się w jego koszulkę. Nie czułam się tak dobrze już od dawna.
Nazajutrz obudziłam się i nie dowierzałam w swoje szczęście. Zerwałam się szybko z łóżka i pognałam do kuchni. O parapet opierał się Sasuke.
- Witam naszą małą beksę. - powiedział.
- Witam naszego tchórza. - uśmiechnęłam się i podeszłam do lodówki. Otworzyłam drzwiczki gdy nagle znów ktoś je zamknął. Popatrzyłam ze złością na sprawce który stał obok z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- I to jest niepodważalny dowód na to że cofasz się w rozwoju. - odparłam spokojnie i otworzyłam lodówkę, wyjęłam z jej masło i jakąś szynkę, którą po namyśle wyrzuciłam.
- Ej co ty robisz?- usłyszałam głos zbulwersowanego Sasuke.
- Była zielona.
- Nie prawda.
- Prawda. - szybko zrobiłam kanapki i usiadłam przy stole.
- Słyszałem wczoraj jak opowiadałaś historię Naruto. - zachłysnęłam się i zaczęłam kasłać. - Nie myślałem że będziesz miałaś kogoś.
- Wybacz ale nie jesteś pępkiem świata. To co kiedyś do ciebie czułam było tylko dziecięcym zauroczeniem. - wzruszyłam ramionami. Wstałam od stołu chciałam wyjść lecz nasunęło mi się jeszcze jedno. - Kochałam cię tak długo. -powiedziałam i wyszłam zostawiając go z niedopitą kawą.
Minął tydzień. Leżałam na polance niedaleko naszej kryjówki patrząc na nocne niebo. W dłoni ściskałam jedyna pamiątkę jaka została mi po życiu w Konoha. Nie umiałam zapomnieć. Radzili mi bym odpuściła, nie wracała lecz ja wiem że i oni czasem nad tym myślą. Też tęsknią, ukrywają to przed sobą ale tęsknią. Zerwałam się na równe nogi i pognałam w tylko sobie znaną stronę. Naciągnęłam mocniej kaptur na głowę i przeskoczyłam na drugą stronę muru. Rozejrzałam się czy nikt mnie nie widział. Wioska na szczęście spała. Powolnym tempem skierowałam się w stronę najważniejszego budynku. Czułam się nieswojo w tym miejscy. Zerknęłam na kamienną twarz mojej mentorki a zarazem osoby którą kochałam jak matkę. Ona pewnie nie pochwalałaby tego co teraz robię. Jednak i ona mnie opuściła. W oknie biura świeciło się światło. Nagle pojawił się w nim zarys drobnej postaci. Mając nadzieję że się nie mylę, ruszyłam do jej biura. Stałam przed drzwiami bojąc się zapukać. Serce biło mi niemiłosiernie szybko. Podniosłam dłoń gdy nagle drzwi stanęły otworem a w nich pojawiła się postać której się nie spodziewałam.
- Ty idiotko co ty tu robisz? - wyszeptał ze złością zatrzaskując drzwi. - Większość osób zabiłaby cię gdyby cię ujrzała.
- Sasuke... - wyszeptałam zdruzgotana, przetarłam oczy. Nadal tam stał. Nieźle wkurzony Sasuke. Nagle coś do mnie dotarło. - Zaraz a niby co ty tu robisz?
- Nie twoja sprawa. - odbił piłeczkę.
- A właśnie że moja. - westchnął, złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę wyjścia.
- Puść mnie. - wysyczałam w jego stronę.
- Nie.
- Niby czemu nie chcesz bym umarła. Kiedyś nie zastanawiałbyś się ani chwili! - wykrzyknęłam. Zatrzymał się. Nagle znalazłam się przed nim. Ściskał mnie za ramiona i delikatnie pochylał patrząc mi w oczy.
- Bo kiedyś byłem zaślepionym tchórzem. Bałem się spojrzeć w przyszłość. Nienawiść która kierowała mną była z jednej strony wybawieniem a z drugiej największym upadkiem. Nie rozumiałem tego. Byłem młody i głupi.
- Nadal jesteś głupi. - wyszeptałam lecz on zignorował moje słowa.
- Gdy zobaczyłem cię wtedy na tej polanie, nie rozumiałem co się ze mną dzieje, chciałem... - wtedy zawyła syrena alarmująca o niebezpieczeństwie. Sasuke spojrzał na mnie ze strachem. Uśmiechnęłam się, nagle moje nogi straciły grunt a ja poczułam że lecę. Znajdowałam się w objęciach czarnowłosego.
- Zostaw mnie! - krzyczałam do niego.
- Nigdy w życiu! - usłyszałam odpowiedź i ujrzałam jego tryumfalny uśmiech. Serce zabiło mi szybciej, obejrzałam się w tył. Za nami powoli znikała Konoha. Słońce właśnie wschodziło gdy stanęliśmy przed naszą kryjówką. Sasuke postawił mnie na ziemi, spuściłam głowę nie chcąc patrzeć w jego zimne, czarne oczy.
- Twoja śmierć nic nie zmieni w Konoha a za to przyczyni się do smutku następnych osób. - Nie patrząc na niego skierowałam się do swojego pokoju. Nie mogłam spać, kręciłam się w łóżku myśląc nad sensem swojego życia i słowami przyjaciela. Miał rację ja niczego nie zmienię lecz jest osoba która może to zrobić. Szybko pobiegłam do kuchni gdzie napotkałam Naruto.
- Jakie było twoje marzenie? - zapytałam z nadzieją. On popatrzył na mnie ze smutkiem.
- Marzenia się nie spełniają.
- Jakie było twoje największe marzenie? Ja je pamiętam, pamiętam jak się z ciebie śmieli a ty dalej gnałeś w jego stronę. To ty zmieniłeś nas wszystkich. To ty sprawiłeś że uwierzyliśmy w siebie i swoją moc. Zawsze trzymaliśmy się razem ale to ty byłeś tym który nas naprawdę łączył. Bez ciebie rozpadliśmy się. Zapomnieliśmy co jest naprawdę ważne. Proszę cię, - upadłam na kolana, spuściłam głowę. - błagam cię pomóż im znów uwierzyć w siebie. - oczekiwałam aż coś powie lecz on milczał.
- Naruto. - usłyszałam męski głos - Ja też uważam że nadszedł już czas byś tam wrócił. - Podniosłam głowę i spojrzałam w stronę wejścia gdzie stał Sasuke. Uśmiechnęłam się do niego. Naruto przenosił wzrok ze mnie na czarnowłosego. Nagle poderwał się ze swoim sławnym uśmiechem którego mi tak brakowało.
- Macie rację, co ja w ogóle sobie wyobrażałem. Dzięki Saske za pomoc ale teraz muszę poradzić sobie sam. - Wybiegł z kuchni. Zaczęłam się śmiać. Czułam się jakby z mego serca spadł wielki ciężar. Sasuke patrzył na mnie jak na idiotkę ale i mu w końcu udzielił się mój śmiech. Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Moje serce zabiło szybciej na ten widok, poczułam jak policzki robią mi się czerwone. Przestałam się śmiać.
- Wiesz, chciałabym się dowiedzieć co miałeś zamiar powiedzieć mi w Konoha. - Z twarzy czarnowłosego zniknął uśmiech, podszedł do mnie i uklęknął obok. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć lecz zaraz je zamknął. Zamyślił się, czekałam cierpliwie. Westchnął, ruchem ręki odgarnął mi włosy wkładając je za ucho.
- Wiesz jak zrozumiałem jakim jestem dupkiem, często śledziłem was na misjach. Przeważnie Naruto lecz pewnego razu byliście razem. Gdy cię ujrzałem, nigdy czegoś takiego nie czułem, nie rozumiałem tego. Nie umiałem zapomnieć o tobie. Chodziłem na każda misję z tobą, stawałaś się coraz silniejsza i... i piękniejsza. Wtedy jak wysłałaś list nie umiałem przejść obok niego obojętnie, już wtedy byłaś wszystkim. Na polanie chciałem porwać cię w ramiona i zabrać jak najdalej od tego wszystkiego. Myślałem że oszaleje jak dowiedziałem się o twoim planie. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, wybacz. - wstał, i odwrócił się w stronę drzwi z zamiarem wyjścia. Złapałam go za nadgarstek i zatrzymałam. Poczułam jak z oczu lecą mi łzy. Spojrzał na mnie, przeraził się. Wstałam powoli, niezgrabnie, czułam jakbym miała nogi z waty. Czułam jego intensywne spojrzenie na sobie. Podniosłam rękę i uderzyłam go w policzek. Jego głowa odskoczyła i pojawił się czerwony ślad. A potem, wtuliłam się w niego. Poczułam jak obejmuje mnie w tali i kładzie brodę na czubku mojej głowy. Nie wiem ile tak staliśmy. Dopiero wbiegający Naruto sprawił że odskoczyłam od chłopaka. Wytarłam szybko łzy i uśmiechnęłam się do blondyna który stał z głupią miną. Potrząsnął głową.
- Sasuke a jak tam po za tym twoja misja u Hinaty? Udało się? - czarnowłosy kiwnął głową, nie spuszczał ze mnie wzroku. - To super! Nie mogę się doczekać aż ją zobaczę.
- To może leć już. Nie ma co tego odkładać. - powiedziałam.
- Masz rację Sakurka, to idziemy! - wykrzyknął szczęśliwy jednak ja właśnie coś zrozumiałam, popatrzyłam smutno na niego nie wiedząc jak mu o tym powiedzieć.
- Ona nie może tam iść. - usłyszeliśmy głos Sasuke. - Ludzie w wiosce jej nienawidzą.- Naruto spuścił głowę smutny. Zrobiło mi się go żal.
- Pójdę tam. - powiedziałam pewna siebie.
- Nigdzie nie pójdziesz! - wrzasnął Sasuke, odwrócił mnie tak bym spojrzała mu w oczy. - Nie puszcze cię tam. Rozumiesz?
- On ma rację. Zostaniesz tu. - usłyszałam wypowiedź blondyna. - A ty Sasuke masz jej pilnować! A niech się dowiem że spadł jej jeden włos z głowy! - I tyle go widzieliśmy. Patrzyłam w czarne oczy Sasuke zapominając o całym świecie. Moje serce wariowało a w brzuchu pojawiły się dawno zaginione motyle. Był tak blisko. Delikatnie przejechał opuszkami palców po moim policzku.
- Jesteś taka delikatna. - powiedział jakby do siebie. Przejechałam językiem po zeschniętych wargach. On zauważył ten ruch, patrzył się na moje usta. Nagle poczułam jego wargi na swoich. Westchnęłam cicho i oddałam pocałunek. Przymknęłam powieki. Pocałunki były delikatne ale tak wyraźne. Gdy odsunął się kawałek poczułam że brakuje mi tlenu. Ujrzałam jego zadziorny uśmiech. Nie umiałam się opanować. Stanęłam na palcach by znów posmakować jego ust. Zarzuciłam ręce na jego szyję. Jedna z jego rąk znalazła się na moim karku a druga na tali przyciągając mnie bliżej do niego. Mogłabym stać tak wieczność. Wtedy usłyszałam odgłos upadku i dwa głośne śmiechy. Spojrzałam w stronę drzwi. W nich ujrzałam dwóch chłopaków, pomarańczowowłosego i białowłosego. Patrzyli oni na podłogę gdzie zwijała się czerwonowłosa dziewczyna.
- Co ty robisz Karin? - zapytał Sasuke, obejmując mnie od tyłu w tali.
- Nie było nas dwa tygodnie a tu takie zmiany. - powiedział śmiejący się chłopak. Sasuke zmierzył go wzrokiem. Czerwonowłosa podniosła się z podłogi i otrzepała kurz ze swojego skąpego stroju. Spojrzała na mnie z nienawiścią.
- Odwal się od mojego Sasuke! - wykrzyczała wściekła. Poczułam jak czarnowłosy się napiął. Poczułam że wzrasta we mnie złość. Udałam że się zastanawiam.
- Po pierwsze chciałabym zauważyć że to on teraz mnie obejmuje. A po drugie nigdy w życiu, dziwko. - Sasuke najwyraźniej zdziwiły moje słowa tak jak resztę. Białowłosy otworzył usta. - Uważaj bo ci tam mucha wleci. - powiedziałam z uśmiechem. Wyplątałam się z objęć czarnowłosego. Gdy przechodziłam obok czerwonowłosej, widziałam jak zaciska pięść. Zaatakowała lecz ja byłam szybsza. Złapałam jej nadgarstek nie pozwalając na dokończenie ruchu. Pokręciłam głową i wyszłam z kuchni. Udałam się na polankę na której ostatnio polubiłam spędzać czas. Położyłam się na trawie i zapatrzyłam w chmury. Kiedyś Shikamaru zdradził mi jak je poprawnie oglądać. Nie jest to takie całkiem proste, trzeba mieć otwarte oczy i serce. Przed oczami pojawili mi się przyjaciele których tak bardzo mi brakowało. Hinata, Shika, Ino, Kiba i cała reszta. Zastanawiałam się czy Naruto da sobie radę. Wierzyłam w niego lecz niepewność nadal buszowała we mnie. Poczułam że ktoś wszedł na polankę.
- Myślisz o nim. - Spojrzałam w stronę z której nadchodził głos i ujrzałam czarnowłosego, który szedł powoli w moją stronę. Położył się obok mnie.
- Trochę. Wierzę w niego ale...
- Da sobie radę w końcu to Naruto. - te słowa postawiły mnie na duchu. Pochwyciłam jego spojrzenie. - Nie przejmuj się się słowami Karin.
- To ta czerwonowłosa. - kiwnął głową. - Spoko nawet bardzo jej nie słuchałam.
- To dobrze. - Oparłam się na łokciu i spojrzałam na niego z góry.
- A może liczyłeś że chodź trochę będę zazdrosna o nią, co? - usłyszałam jego szczery śmiech. Nagle popchnął mnie na plecy a sam oparł się na rękach tak że znalazłam się między nimi, bez drogi ucieczki. Pochylił się i skradł mi całusa. Uśmiechnął się z wyższością. Pokazałam mu język i zaczęłam się śmiać. Nagle do głowy wpadł mi pomysł. Zagryzłam wargę i... i zaczęłam go łaskotać. Teraz ja siedziałam na nim a on zwijał się ze śmiechu.
- Zostaw go ty wariatko! - usłyszeliśmy piszczący głos czerwonowłosej która zmierzała w naszą stronę. Zeszłam szybko z czarnowłosego i wstałam on stanął obok mnie. Karin zmierzała prosto na mnie. Popchnęła mnie a ja się zachwiałam i na pewno bym upadła gdyby nie Sasuke który mnie złapał w porę. Spojrzałam na jego twarz która wyrażała wściekłość jakiej jeszcze u niego nie widziałam.
- Co ty sobie wyobrażasz? -wrzasnął na nią.
- Sasuke, kochanie, - zaczęła lamentować dziewczyna. - przecież się kochamy. Czemu? Ja ci wybaczę tą zdradę tylko wróć do mnie.
- Co ty pieprzysz?! Ja ciebie kochać? Nigdy! - zrobiło mi się jej trochę szkoda. Położyłam dłoń na ramieniu chłopaka. Spojrzał na mnie a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Idę do swojego pokoju. - Minęłam beczącą "piękność" i udałam się do kryjówki. Gdy się tam znalazłam naszły mnie czarne scenariusze. Widziałam walczącego Naruto. Krwawiącą Ino. Zwłoki moich przyjaciół. Dym i szczątki wioski. Położyłam się na swoim łóżku z zamiarem krótkiej drzemki ale sen nie chciał przyjść za to moja wyobraźnia podsuwała coraz to gorsze obrazy. Przewracałam się z jednej strony na drugą w końcu zrezygnowałam i udałam się do kuchni. Przy stole siedział białowłosy i jego towarzysz.
- My się chyba jeszcze nie znamy.- powiedział białas - Suigetsu.
- Sakura.
- Ja jestem Jugo. - powiedział pomarańczowowłosy.
- Miło was poznać.
- To nam miło poznać w końcu osobę która podbiła serce z lodu. - powiedział Suigetsu. - To wielki wyczyn, wiesz o tym? - zaprzeczyłam - To już wiesz. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. Przypominał mi trochę Naruto. Nalałam w szklankę wody i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na parapecie i zapatrzyłam się w dal. Drzwi do mojego pokoju uchyliły się i do środka wślizgnął się czarnowłosy. Podszedł do mnie i objął. Zamknęłam oczy i na oślep znalazłam jego usta.
Minął miesiąc. Przez ten cały czas nie dostaliśmy żadnych informacji od narwanego blondyna. Okropnie się o niego bałam, nie zwierzałam się z moich obaw Sasuke ale wydawało mi się że on je dobrze zna. Nie raz budził mnie w nocy wyrywając z koszmarów. Czułam się przy nim bezpieczna. Drużyna z czerwonowłosa znów wyruszyła na misję zostawiając nas z Sasuke samych. Bardzo polubiłam Suigetsu i Jugo, nie raz siedzieliśmy razem przy sake wygłupiając się.
Leżałam właśnie z głową na kolanach czarnowłosego który bawił się moimi krótkimi różowymi włosami.
- Kocham twoje włosy. - wyszeptał i pochylił się złożyć pocałunek na moim czole. Wtedy naszą sielankę przerwało nawoływanie z dworu. Zerwałam się nerwowo, czarnowłosy nakazał mi zostać tutaj a sam zniknął za drzwiami. Nigdy nie była skłonna słuchać jego nakazów więc szybko wyszłam za nim. Moje tęczówki dostrzegły odział ANBU. Serce zabiło szybciej. Sasuke czytał jakiś zwój, zaśmiał się i spojrzał na mnie.
- Ty to się nie zmienisz, co nie? - pokręciłam głową. - To nawet dobrze, chodź, przeczytaj coś. - Podeszłam do niego i odebrałam zwój.
Kochani,
udało się!!! Nie wiecie jak się cieszę. Było ciężko nakłonić ich by uwierzyli, że nie jestem duchem. Szczególnie Hinate, która widząc mnie od razu mdlała. Zastanawiam się, czy nie jest chora. Nawet teraz siedzi obok cała czerwona. Ludzie znów się uśmiechają, co lepsze wyprawiamy w tym miesiącu festiwal. Pragnąłbym znów was zobaczyć. Sakura oni zrozumieli a twój dom nadal czeka tu na ciebie. Nie będę ciebie namawiać ale wiedź że wszyscy za tobą tęsknią. Ino nie raz nachodziła mnie bym wysłał ANBU za tobą. Ona jest straszna jak się wścieka. Na razie nikt nie wie gdzie się ukrywasz. I tak zostanie.
Was szanowny Hokage, Naruto.
Poczułam jak po policzku spływają mi słone łzy.
- Matoł. - mruknął Sasuke i objął mnie. Widziałam szok który przeżyli posłańcy widząc nas razem.
- Sasuke, ja chcę wrócić.
- Wiem.
- Proszę...
- Nie musisz kończyć. Jeśli to sprawi że będziesz szczęśliwa to wskoczę za tobą w ogień.
- Dziękuje. - wyszeptałam.
Tydzień później przekraczaliśmy całą piątką progi Konohy. Bałam się, jednak gdy obok był Sasuke wiedziałam że nic złego nie może mnie spotkać. Nasi towarzysze dostali własne mieszkanko. A ja zaprosiłam czarnowłosego do siebie. Byłam szczęśliwa, najszczęśliwsza na świecie bo stojąc w objęciach ukochanego, za oknem widziałam uśmiech na twarzach ludzi.
Nie jestem szczególnie zadowolona z tej historii. Zawaliłam szczególnie koniec :/ chciał go skasować i zacząć od nowa ale i tak pewnie nic lepszego by nie wyszło :D Mam nadzieję że was nie zanudziłam nim. Nawet nie wiecie jak żałowałam że nie mogę umieścić innych wątków tylko lecę tak po łepkach :( Jeśli przeczytaliście to proszę zostawcie chociaż króciutki komentarz. Nie będę zła jak mnie w nim zjedziecie bo uważam że mi się to przyda, zawsze będę wiedziała co mam poprawić :D